4.7/5 (10)

Akcje marketingowe inne niż wszystkie

Projektowanie
22 sierpnia 2024 (aktualizacja: 22 sierpnia 2024)

Wszyscy chyba kiedyś się na tym złapaliśmy — czasami coś w reklamie przykuwa naszą uwagę i zostaje z nami na długo. Może to być chwytliwa piosenka, intrygujący obrazek albo… tajemnicza czerwona łapa. Dzisiaj reklamy atakują nas z każdej strony i nie jest łatwo się wyróżnić. Jednak są takie kampanie, które dzięki swojej kreatywności i odwadze, zapisały się w pamięci na długo. Tak jak te, o których dzisiaj opowiem.

Czerwona łapa Heyah

Pamiętacie kampanię z czerwoną łapą sprzed kilkunastu lat? Ja pamiętam doskonale. Zaczęło się niewinnie. Na początku nikt nie wiedział, o co chodzi. Czerwona łapa pojawiała się wszędzie – na billboardach, plakatach, a nawet na balkonach mieszkań w moim rodzinnym Poznaniu. I to było coś niezwykłego, bo nagle ludzie zaczęli mówić o tym symbolu. Pojawiały się spekulacje, plotki, każdy miał swoją teorię, ale nikt nie znał prawdy. Dziś, kiedy mamy smartfony i dostęp do internetu na wyciągnięcie ręki, taka zagadka szybko by się rozwiązała. Ale wtedy – to było coś! Z napięciem czekało się na rozwój wydarzeń.

W końcu nadszedł dzień, kiedy wszystko stało się jasne. Heyah, nowa sieć komórkowa, postanowiła zrobić wejście z przytupem. Strona nadchodzi.pl, a potem heyah.pl wprowadziły nas w świat młodzieżowego, ulicznego stylu. Luźny język, nawiązania do graffiti – to wszystko sprawiło, że Heyah stała się marką, z którą młodzi ludzie mogli się utożsamiać.

Z całej kampanii najbardziej zapadła mi w pamięć reklama z Johnnym 11 Palców. Kreacja fikcyjnej postaci, która urodziła się z dodatkowym palcem, i dzięki temu została sławnym pianistą – to było coś innego, świeżego, a przede wszystkim – zabawnego. Reklama promowała ofertę z dodatkowym bonusem (”Zobacz, jak to jest gdy dostajesz od życia 10% więcej”), ale robiła to w sposób, który naprawdę przyciągał uwagę.

Jak jedna bluza zmieniła losy marki

Zastanawialiście się kiedyś, jak mała firma może nagle stać się globalnym fenomenem?

Local Heroes zaczynali jako niewielka, lokalna marka. Wysyłali swoje produkty do znanych osób, licząc na to, że ktoś je zauważy. I los chciał, że ich bluza trafiła do Justina Biebera. Wyobraźcie sobie – młody piosenkarz, wtedy u szczytu popularności, pojawia się publicznie w ich bluzie. W internecie wybuchła burza, a marka z dnia na dzień stała się rozpoznawalna na całym świecie.

Local Heroes bawi się ze swoimi odbiorcami. Wypuścili serię ubrań „Call Superhero”, na których widnieje numer telefonu. Tak, prawdziwy numer! Można na niego zadzwonić i przekonać się, co się stanie. Nie powiem, sam zadzwoniłem – ciekawe zagranie marketingowe, które zdecydowanie zapada w pamięć.

Numerów telefonów ciąg dalszy

Czy zdarzyło Wam się kiedyś zauważyć numer telefonu w grze komputerowej albo filmie i zastanawiać się, co się stanie, jeśli zadzwonicie? Niektóre marki postanowiły to wykorzystać w swoich kampaniach marketingowych, tworząc interaktywne doświadczenia, które zaskakiwały graczy.

W grze Dying Light, która miała swoją premierę w 2015 roku, twórcy umieścili numer telefonu do fikcyjnego miasta Harran. Gdy gracze wybrali ten numer, usłyszeli wiadomość promującą nowy dodatek do gry. To była niespodzianka, która nie tylko wciągnęła graczy głębiej w świat gry, ale też stała się świetnym narzędziem promocyjnym.

Kolejnym ciekawym przypadkiem była gra Saints Row: Gat Out of Hell, gdzie po wybraniu numeru telefonu można było odsłuchać sześciominutową wiadomość pełną humoru, promującą grę.

Drobną wpadkę zaliczyli twórcy gry „The Last of Us”, w której umieszczono numery telefonów na billboardach w tle. Jednak, jak się później okazało, były to prawdziwe numery, prowadzące do płatnych hotline’ów. Choć nie był to zamierzony efekt, sytuacja ta pokazała, jak łatwo numery telefonów mogą stać się częścią narracji, nawet przypadkowo.

Ukryta wiadomość

Jak artyści zwykle ogłaszają swój nowy album albo utwór? Zwykle wrzucają okładkę na swoje sociale wraz z datą, czasami udzielają wywiadów, na których zdradzają co nieco. A co gdyby ogłoszenie… ukryć przed odbiorcami?

Zwykle, kiedy w social mediach widzimy czarne banery czy zdjęcia, spodziewamy się jakiegoś przykrego ogłoszenia – związanego z odejściem kogoś, rozwiązaniem jakiegoś kolektywu czy zakończeniem działalności. Kiedy więc w 2019 na profilu duetu producentów działających jako DubVision pojawiło się czarne tło, nie mogło to oznaczać niczego dobrego.

Ktoś jednak wpadł na pomysł, aby ustawić jasność na swoim urządzeniu na maksymalną wartość – i w ten sposób odkrył, że na banerze tak duet… zapowiada nowy kawałek o nazwie “Enlighten me”. Gra słów, złamanie konwencji i nutka zabawy.

Baner po edycji i zwiększeniu kontrastu z widocznym tekstem.

Tekst widać także po zwiększeniu kontrastu.

Czego uczą nas te przykłady?

To, co łączy wszystkie te akcje marketingowe, to ich zdolność do wywoływania prawdziwych emocji – ciekawości, szoku, zaskoczenia. Nie chodzi tylko o to, by reklama była „fajna” – chodzi o to, by zostawiła coś po sobie, by odbiorca chciał więcej. Czerwona łapa Heyah, interaktywne numery telefonów, zabawa z odbiorcami czy bluza Local Heroes na Justinie Bieberze – to wszystko pokazuje, że w marketingu liczy się nie tylko kreatywność, ale też odwaga i gotowość na ryzyko.

Niezależnie od tego, czy prowadzisz małą firmę, czy globalną markę, te przykłady pokazują, że czasem warto postawić na coś nietypowego. Bo kto wie – może to właśnie Twoja kampania stanie się tą, o której wszyscy będą mówić?

Autor
Wojciech Popiela
CEO/UX Expert
Zobacz wszystkie wpisy 84
Poprzedni wpis
Nowe spojrzenie na dostępność stron www – ADA, WCAG i zdrowy rozsądek
Spis treści
Spodobał się artykuł?
Udostępnij

    Bądź na bieżąco
    w branży UX/UI i SEO
    Twój e-mail
    Poznaj nasze rozwiązania UX/UI/SEO
    Chcesz dotrzeć do nowych użytkowników i zwiększyć konwersję swoich działań?
    Skontaktuj się z nami