
Rozmowa z TikTokerem Toffiecrisp o życiu influencera i bezpieczeństwie w sieci [WIDEO]
Jak naprawdę wygląda życie influencera? Ile można zarobić mając 2 miliony obserwujących na TikToku? Z jaką presją mierzą się twórcy internetowi? I co możemy zrobić, by zadbać o bezpieczeństwo dzieci w sieci? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w nagraniu naszego ostatniego webinaru!
Naszym gościem był Tomasz „Toffiecrisp” Berlak — influencer, twórca treści na TikToku i Instagramie, którego codziennie śledzą miliony młodych ludzi.
Rozmowę poprowadził Wojciech Popiela — Ekspert UX/CRO, CEO Agencji UX Webmetric, twórca kanału na YouTube Wojciech Popiela.
O czym między innymi rozmawialiśmy?
- Zarobki influencerów: Jak wygląda monetyzacja treści przy zasięgach rzędu 2 milionów obserwujących?
- Presja popularności: Co naprawdę dzieje się za kulisami życia w sieci?
- Bezpieczeństwo dzieci online: Jak Toffiecrisp buduje bezpieczną przestrzeń dla swojej młodej widowni?
- Balans między prywatnością a publicznym wizerunkiem: Gdzie stawia granice i jak chroni siebie w cyfrowym świecie?
Na TikToku wbiłeś prawie 2 miliony. Jeszcze trochę i 2 miliony będą wbite. Na Instagramie 215 tysięcy i na YouTubie dobijasz do miliona, więc tak Cię zareklamowałem na początku i od razu pierwsze pytanie, jak się czujesz, jak dobijasz do takich liczb?
Dużo się w moim życiu nie zmieniło. To znaczy, zmieniło, ale wydaje mi się, że nie zmieniło się wiele, pomiędzy tym jak miałem 400 tysięcy followersów, a jak mam teraz prawie 2 miliony. Wydaje mi się, że ten szklany sufit osiągnąłem i teraz muszę walczyć o to, żeby tę uwagę widza cały czas zatrzymać.
Zdarzają się odpływy widzów?
Ogólnie ostatnio jest tak, że nie mam dużych odpływów widzów. To cały czas stabilnie się trzyma. Nie mam tak, jak niektórzy influencerzy, że jest okej, okej i nagle wystrzał. Ja cały czas, sukcesywnie nagrywając, idę małymi kroczkami do góry i śledzę innych influencerów, bo jestem też taki, że uczę się na błędach innych.
Ostatnio się tak spolaryzowało społeczeństwo, że jakikolwiek temat polityczny się wrzuca, to zalicza się największe odpływy. Moim głównym celem dla kanału było to, żeby rozśmieszać ludzi. Oni wracają po ciężkim dniu z pracy czy ze szkoły, odpalają sobie mój kanał i oglądają. Nie chcę, żeby się do tego denerwowali.
Powiedziałeś, że tak personalnie nic się nie zmieniło, ale odrobinę chociaż sodówka do głowy nie uderzyła?
Wiesz co, chyba nie. Wydaje mi się, że jestem dobrze wychowany. Na różnych eventach poznaje influencerów i najlepiej się zawsze dogaduje z tymi, którzy przepracowali chociaż tydzień w jakiejkolwiek pracy. Nie jest też tak, że jestem gdzieś w topce w mainstreamie, tylko jestem gdzieś tam w środku. Czasem coś wpadnie, jakaś współpraca czasem nie wpadnie.
Powiedziałeś, że chciałbyś rozśmieszać, dawać radość ludziom. Jak widać, to działa, patrząc po subach. Ale jakbyś miał tak określić, co naprawdę działa w tym Twoim kontencie? Jakoś to analizujesz pod kątem algorytmów, żeby się w nie wpisywać, czy raczej idziesz z takim swoim flow, trochę pod prąd, nie patrząc na to, jak to działa?
W 2022 roku albo nawet w 2021, kiedy rzuciłem pracę na poczet bycia influencerem. Wtedy pojawiały się współprace, z których zarabiałem więcej niż z pracy, do której chodziłem. W momencie kiedy ją rzuciłem, zacząłem patrzeć inaczej na to, co publikuję. Skończyło się „sobie wrzucę i to sobie będzie tam hulało”. Tylko faktycznie analizuję, co się ludziom podoba, analizuję trendy, co jest w danym momencie popularne. Siedzę też na TikToku po 3, 4, 5 godzin dziennie. Scrolluję i patrzę, co w Stanach jest w danym momencie popularne. U nas jest tak, że dopiero po czterech dniach jakiś trend przychodzi. Staram się patrzeć też po wyświetleniach i komentarzach, co się widzom podoba. Czasem wymyślę sobie coś i mam też z tyłu głowy: „A może nie nagram, bo się to nie spodoba”.
Czyli wpisywanie się ogólnie w algorytm to nie jest mit, tylko fakt.
Tak, tak, to jest fakt. Natomiast widziałem, jak ci więksi ode mnie mają pliki w Excelu z analizą z miesiąca czy z tygodnia na tydzień. Ja taki nie jestem. Po prostu jadę z flow, nagrywam sobie tego samego dnia filmik i tego samego dnia wrzucam. Niektórzy to bardzo mocno analizują, ale ja tak nie mam. Jak widać, mój sposób też działa.
A jak to wygląda pod kątem technicznym. Są jakieś techniczne triki na wpisywanie się w trendy, które trzeba brać pod uwagę? Różne mity słyszałem, że tutaj hasztagi trzeba odpowiednio dodawać, a tutaj o określonej godzinie?
Ja też zwracam uwagę na godzinę, bo głównie mam family friendly content pod młodsze osoby, więc na przykład w ciągu dnia o godzinie 10 czy 11 bez sensu dodawać film, kiedy wszyscy są w szkołach. Zazwyczaj około 15 wrzucam na TikToka, a na YouTube’a około 20.
A to jeszcze w takim razie przy kontencie pozostałym. Jeśli chodzi o typy contentu, to są jakieś takie tematy przewodnie, które Ci najlepiej działają? Bo trendy to jedno, ale jakie tematy najbardziej ludzie kupują?
Ludzie polubili TikToka i krótkie formy treści (notabene magisterkę o tym pisze). Polubili to, że najczęściej pokazuje się swoje życie, a nie coś wyidealizowanego. Jaki content przewodni najlepiej działa? Motyw przewodni dla mnie to sytuacje z życia. Ludzie potrafią się utożsamić z tym, co nagrywasz, kiedy oni też przeżyli taką sytuację. Teraz mam serię z Kacperkiem, czyli takim dzieciakiem, który ma różne przygody. Pierwsze filmiki, które u mnie viralowały, były na tematy, na które u mnie się kiedyś coś podobnego wydarzyło. Na przykład Kacperek zapomniał bloku technicznego i poszedł do mamy albo zrzygał się i poszedł do niej. Ludzie to bardzo kupili – tamte filmiki miały po 3, 4, 5 milionów wyświetleń. Ten Kacperek jest jakimś takim dzieckiem, którym był każdy z nas, jak był mały.
Widziałem jeszcze, że robisz streamy. Byłem też na niektórych.
To akurat robię bardzo hobbystycznie. Nie mam z tego zbytnio dużo pieniędzy. Na każdą rzecz, którą się robi w Internecie, trzeba bardzo dużo czasu poświęcić, żeby to jakoś rozkręcić. TikToker będzie miał problem z wejściem na YouTube i nagrywaniem długich treści albo chociażby robieniem streamów. Czy streamer będzie miał trudności z wejściem na TikToka? To jest totalnie inny klimat.
Ja zazwyczaj gram w gry, bo to mi najbardziej odpowiada i widzowie bardzo lubią to oglądać. Chyba to najbardziej ich chwyciło. To też takie przebicie ściany. Oni mogą ze mną pogadać. Mogą wbić ze mną, pograć w gierkę.
W ogóle streamy to jest ciekawa rzecz. Ja z grami jestem związany niemalże od zawsze. Od najmniejszego dzieciaka, jak wszedłem w to i do teraz, cały czas. To moja żona potem na mnie narzeka, że za dużo grywam. Teraz nadrabiam „Cyberpunka”, bo długo go odkładałem.
Na początku był straszny w ogóle ten „Cyberpunk”. Ja go na premierę kupiłem, ale po roku już ograłem cały, a teraz bardzo Ci polecę i polecę widzom „The Alters” od polskiego studia Eleven Beat. Prześwietna gra.
Ale do czego zmierzałem to to, że to jest ciekawe, jak bardzo dużo ludzi lubi oglądać grę, a już chyba trochę mniej aktywnie w nie grać. To jest jakieś takie bardzo ciekawe zjawisko.
U mnie widzowie są tacy, że odpalają sobie mojego streama na drugim ekranie, oglądają jak gram i grają. Zazwyczaj to tak jest. Są takie momenty, gdzie faktycznie na czacie można się dogadać z widzami, ale czasem jest też cisza, mimo że jest tam 300 osób na streamie. Wszyscy napierdzielają swoją gierkę.
To trochę może o tej grupie docelowej, bo już powiedziałeś, że raczej ludzie młodsi, ale tak do kogo chcesz przede wszystkim trafić?
Właśnie po to ten family friendly content staram się robić, żeby nie tylko młodsi mogli wejść na mój kanał, ale też i starsze osoby. Ostatnio trochę wrzucam sytuacji z Chatem GPT i nauczycielem.
Tak, o tym bardzo dużo się mówi. A powiedz mi, jak to jest z tymi live’ami? Na live’ach bardzo często dostaje się prezenty, które są źródłem zarobku tiktokera. Jestem ciekaw, za co ludzie są w stanie zapłacić? Widziałem różne live’y, różne tematyki. Niekiedy wydawały się one kuriozalne. Co Ty o tym sądzisz?
Są te „pato streamy” i ciężko je wyplenić tak naprawdę. Wydaje mi się, że to jest rola państwa. Sama kultura cancel culture w Polsce nie działa. Nie ma czegoś takiego, żeby ktoś był faktycznie kancelowany przez ludzi. On i tak, mimo wszystko, jak ma potężną publikę, to się z tego wykaraska, wrzucając regularnie content. Na pewno będzie się za nim ciągnęło. Nie będzie mieć żadnych współprac z firmami, ale później pójdzie do Fame MMA, zarobi bańkę i będzie wszystko elegancko.
Dlatego też jeżdżę po szkołach. Często mnie zapraszają i ja bardzo chętnie przyjeżdżam, żeby edukować dzieciaki w tym temacie. Staram się od zarodka porozmawiać z nimi, bo w polskim państwie edukacja w zakresie Internetu kuleje. Dzieciaki nie mają w ogóle przedmiotów o nim, nie ma kto im tego wytłumaczyć. My na przykład uczyliśmy się Internetu. Wiedzieliśmy, jak wyszukiwać informacje, a dzisiejsze dzieciaki często tego nie potrafią. Na przykład nie wiedzą, że „Fortnite” jest darmowy i się pytają jak pobrać „Fortnite” z Internetu. Nie potrafią wpisać w wyszukiwarkę. Często już nawet nie piszą normalnie na klawiaturze, tylko po prostu odpalają mikrofon i gadają do telefonu, żeby im wpisało.
Ten Internet skręcił w różne dziwne strony i ostatnio sam mam taką dygresję, że jak kiedyś można było sobie wyobrazić przyszłość w sieci, to teraz poszła w taką dziwną i niezrozumiałą dla mnie stronę, że trochę się takie „Black Mirror” kłania. Tak jak z ostatnim sezonem, że jest specjalna platforma, na której ludzie będą robili jakieś dziwne rzeczy za pieniądze, bo to jest dla nich taka jakaś ostatnia deska ratunku. Ci, co mają moralność, nie będą tego robili, ale ci, którzy potrzebują pieniędzy, będą takie coś robić. To trochę chyba się już dzieje, zwłaszcza na platformie Kick, która weszła, na której mamy jeszcze luźniejsze restrykcje od Twitcha. Ludzie dostają bardzo duże pieniądze za to, że akurat na niej streamują, a nie na Twitchu.
Odbijmy na chwilę od patostreamów, bo to taki poważny temat. Ale co do zwykłych, fajnych live’ów. Fajnych, zabawnych, może trochę osobliwych, ale nie pato. Za co tam są w stanie ludzie zapłacić?
Tam się tworzy więź ze streamerem i na przykład ustawia się cel. No i każdy chce wspomóc cię w tym celu, który robisz. I później mają też takie poczucie, że „zrobiliśmy to”. Ja na przykład jestem taki, że tych pieniędzy, które dostaję z donate’ów, w ogóle nigdzie nie wydaję. Ja sobie je zostawiam i zbieram zawsze na każdą rzecz, żeby ten stream ulepszyć. Na przykład zbierałem na lustrzankę, żeby mieć lepszą jakość streama. No to kupiłem sobie lustrzankę i już od razu była lepsza jakość, wszyscy widzowie mówili, że „super”, że „zrobiliśmy to razem”, „każdy się dołożył”. Mówię: „Dobra, teraz słuchajcie: Procesor mi pada. Muszę kupić nowy, bo zaraz po prostu będzie dramat”. Ja jeszcze multistreaming robię, czyli nagrywam na Twitchu, YouTube’ie i TikToku. To jest strasznie zasobożerne, więc potrzebowałem lepszego kompa. No to też zbieraliśmy. I tak 3, 4, 5 miesięcy i kupiłem.
A taki najdziwniejszy stream, jaki widziałeś w życiu? Co by to było?
Najdziwniejszy stream, jaki widziałem w życiu? Był taki, że chłop zapraszał jakieś dziewczyny z Tindera i jakieś bardzo dziwne rzeczy robił. Ostatnio jest też duża akcja, że zaprasza nieświadomych ludzi i po prostu na streamie ich nagrywa. Widzowie jeszcze to bardzo podkręcają. On też mówi: „To wy widzowie chcieliście. To jest wasza wina, a nie moja, jak coś się źle skończy”. Czyli takie trochę koloseum – wymaga widowni.
Okej skręćmy na chwilę w ten temat AI, bo powiedziałeś właśnie o tym, że zmienia się sposób obsługi Internetu. To jest chyba mit, że młodzi ludzie sobie nie wiadomo jak dobrze radzą, a na przykład seniorzy sobie nie radzą zupełnie. To nie do końca jest, myślę, prawdą. Jak AI zmienia wyszukiwanie?
Dla mnie się całkowicie świat zmienił od momentu wejścia AI. To była dla mnie taka rzecz, której bym nie przewidział. Ja od razu jak chat wyszedł, to go zacząłem testować. Praktycznie od razu go kupiłem. To jest po prostu twój wirtualny asystent. Jak jesteś influencerem, który ma dużo na głowie, potrzebujesz czasami po prostu kogoś, kto coś za ciebie zrobi. To właśnie jest chat – ułatwienie. Nie trzeba płacić osobie jakiejś pensji miesięcznej, żeby za tobą chodził i ci pomagał. Masz w telefonie dostęp do praktycznie wszystkiego. W jakim kierunku pójdzie AI też mi ciężko powiedzieć. Może nie będziemy mieć w telefonie chata, tylko będziemy mieć jakiś wszczep. Dla mnie by to była super sprawa. Patrzyłem kiedyś, że można wszczepić sobie NFC między palce i płacić ręką. Trochę mnie obrzydza fakt, że musiałbym rozciąć sobie rękę. To jest jakiś polski startup i faktycznie dużo ludzi już z tego korzysta, więc to już się dzieje i co, the future is now, nie?
No właśnie, a jak myślisz, taka klasyczna wyszukiwarka przeżyje?
To się całkowicie zmieni. Zamiast Google będzie Gemini i będzie się wpisywało prompta w wyszukiwarkę. Bo tak naprawdę już teraz to tak wygląda. Wpisujemy coś, a na samej górze mamy tego Gemini’a, który streszcza wszystko.
No dobra, wróćmy do Ciebie. Powiedziałeś o tej odpowiedzialności za ludzi. Czujesz, że widzowie mogą zrobić coś, co im powiesz?
Tak, dla mnie to jest trochę stres. Tak naprawdę nie zdawałem sobie sprawy z powagi tego, co robię, do czasu dwóch sytuacji, o których opowiem. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego Friz zawsze u siebie zamazuje okna. Kto by im tam podchodził? Do momentu kiedy pokazałem w swoim mieszkaniu okno i widzowie ogarnęli na podstawie bloku naprzeciwko, na którym mieszkam piętrze, w którym mieszkam bloku, w jakiej dokładnie lokalizacji. Później miałem pisane na elewacjach „Toffie, wiemy, że tu mieszkasz”. Przy mieszkaniu miałem też markerem popisane rzeczy. Mnie to trochę podłamało. Trochę się martwiłem o moją narzeczoną, żeby jej się nic nie stało. Chociaż nawet jak mnie ktoś gdzieś przyuważył, jak idę do sklepu, to później się zdarzały wycieczki widzów, którzy chcą zobaczyć małpkę w naturalnym środowisku. A druga sytuacja była taka, że faktycznie już ta większa publika się uzbierała. Zareklamowałem jeden produkt, z którym miałem współpracę, i kilka godzin od wrzucenia pojawiło się z piętnaście DM-ów, że poszli faktycznie, testowali i jest super. „Kupiłem od razu. Wziąłem od mamy kieszonkowe i poszedłem”. Dla mnie to było takie: „Kurde faktycznie te słowa, co ja wrzucałem, mają znaczenie”.
Ja też jestem takim influencerem (to nie jest rzecz do chwalenia się, bo każdy powinien tak działać i nie reklamować nigdy żadnego scamu albo papierosów i alkoholu), że od samego początku dobieram współpracę z markami, z których faktycznie korzystałem albo chcę je testować i pokazać widzom. I taki też ciekawy case: ostatnio jedną z maszynek reklamowałem, gdzie faktycznie z niej korzystam na co dzień i nie mogę złego słowa o niej powiedzieć. Marketing tej firmy stargetował reklamę chyba na wszystkich mężczyzn w Polsce. Był dramat z komentarzami. Pojawiały się takie, że się sprzedałem, że w ogóle taką maszynkę reklamuję, bo oni nie polecają akurat tej.
Słuchaj, wyprzedzasz moje pytania bardzo często, bo już powiedziałeś o tym filmiku, który musiałeś zdjąć. Zdarzały Ci się jeszcze jakieś takie problemy? Miałeś jakieś takie materiały, które narobiły Ci problemów, których może żałujesz?
Tak, zdarzyły się.
W momencie kiedy wybuchła wojna na Ukrainie w Polsce był Tłusty Czwartek. Był taki trend, gdzie wchodzi jedna, druga osoba i trzecia jest zszokowana. No i właśnie zrobiłem, że wchodzi Ukraina, wchodzi Rosja, no i że Polacy z tym pączkiem siedzą i są w szoku, że ta wojna tam wybuchła. Ja to zrobiłem, nie wiem, dwa tygodnie po tym całym wydarzeniu. Ludzi najczęściej bawiło to w komentarzach, ale jeden dyskont powiedział, że jeśli nagrywam content o wojnie, to chcą zrezygnować ze współpracy. Tak to wygląda. Bardzo trzeba uważać. Humor jest taki, że to, co ja teraz nagrywam i wydaje się śmieszne, za pięć lat może być już tematem tabu.
Rzeczy się czasem źle starzeją, zdecydowanie.
Ale ja też jestem zdania, że jak nie będziemy się z niczego śmiać, no to po prostu ludzie będą chodzić zdesperowani.
Widziałem, że prowadzisz warsztaty. Dzisiaj też wspomniałeś, że w szkołach się pojawiasz i mówisz o komunikacji z młodymi ludźmi. Jaka jest specyfika tej komunikacji? Dużo się o tym słyszy i to polaryzacyjny temat, że bardzo często młodzi „to”, a teraz trzeba „tak” itd. Dzieli się ludzi na podgrupy, wymyśla się te nazwy, jest Gen Z, są jakieś Alfy. I zawsze są jakieś takie polaryzacje, jak się ludzi dzieli.
Ja bym nie powiedział, że generacje to jest polaryzacyjny temat. Fajnie to jest ustandaryzowane, bo faktycznie jest różnica między generacją Z a generacją Alfa. Pięć lat temu generacja Z była młodsza i dla nich nagrywałem. Teraz też dla Alf tworzę. Jest to bardzo różna specyfika w humorze. On się bardzo upraszcza w tym momencie. Musi być krótki, szybki, bardzo zrozumiały, a komunikaty muszą być bezpośrednie.
Zawsze się zastanawiałem, dlaczego moich vlogów nikt nie ogląda i jak je robić, żeby one były ciekawsze? No i zainspirowałem się jednym z TikTokerów, który daje krótkie proste komunikaty. Teraz jestem tu, zmiana sceny, teraz robię to, zmiana sceny, teraz coś tam. Jak zacząłem robić takie vlogi, momentalnie był wystrzał i platforma też to polubiła. Widzowie to bardzo polubili. Masa komentarzy się pojawiła i dyskusji pod tymi filmikami. Niestety najczęściej nie powie się wszystkiego, co się chce, trzeba ukrócić temat. Przez to jest pole do niedopowiedzeń. No ale to chyba działa na tych pierwotnych częściach umysłu. Ludzie chcą po prostu zawsze jakieś swoje pięć groszy dopowiedzieć. Czasem nawet lepiej nie dopowiedzieć, żeby ten filmik lepiej poszedł.
A powiedz mi, jeśli chodzi o komunikację z młodymi, marketerzy umieją w takie rzeczy, czy to wychodzi sztucznie?
Widzowie są w tych szkołach tak przesympatycznymi dzieciakami. Dowiedziałem się na przykład, jeżdżąc po szkołach wiejskich, jakie te dzieciaki tam są bardzo inteligentne. Czasem nawet bym stwierdził, że w miastach nie miałem tak inteligentnych pytań o przyszłość mojego życia, jak w szkole na wsi. Interesowali się, dlaczego poszedłem na studia, na jakie poszedłem studia. Dziecko dziewięcioletnie mi zadawało to pytanie, bo ona chce iść na takie studia i czy ja bym takie polecił.
To niesamowita sprawa dla mnie i można się zainspirować tą dziecięcą ciekawością. Mają łatwe rozwiązania na trudne problemy. Też są bardzo wdzięczne, że mogą zobaczyć influencera, którego oglądają na co dzień i ja też staram się zawsze zostawać do samego końca, robić zdjęcia i dawać autografy. Po to też przyjeżdżam na te spotkania, po to oni siedzą i słuchają. Później nauczyciele czy dyrektorki mówią, że te dzieciaki to zapamiętają na całe życie. Ja sam pamiętam, jak przyjechała do naszej szkoły Anna Maria Wesołowska. Pamiętam, że mi dała podpis i ja mam go nadal gdzieś tam w szafie.
Jak pisałem licencjat, zauważyłem, jak mało jest książek o nowych mediach. Nie ma żadnych artykułów. Ciężko mi się to pisało, bo osoby po 30 tak naprawdę nie kumają tematu TikToka. Dzieciaki potrzebują chociażby takiego zrozumienia, dlaczego to oglądają. Tak naprawdę temat TikToka jest trochę porzucony. Tak jakby big techy i w ogóle duże firmy odgórnie zawsze narzucały pracownikom czy marketerom komunikację na tych kanałach. Później jest kolaps i oni nie wiedzą, co się dzieje. Dlatego ja się staram, ale jestem sam w tym.
Mało kto z influencerów w to wchodzi, bo oni już mają swoje bańki i nie chcą ich zmieniać. Ja chcę te swoje zasięgi przekuwać właśnie w coś dobrego. Też jeżdżę na konferencje. Wczoraj byłem na konferencji mojej agencji WE!ER Fantasy, w której mam prezentację, gdzie w pigułce opowiadam o TikToku, jak się zmienił, jak tam nagrywać, jak zrozumieć generacje Z i Alfa. Generacja Z to jest praktycznie 65% osób na aplikacjach.
I w jaki sposób to można zrobić?
No i właśnie o takich rzeczach też opowiadam. Wydaje się, że to może być trudne, ale dzisiaj content do Internetu to jest low effort content, gdzie wystarczy godzinka scrollowania TikToka, żeby zrozumieć temat i nagrywać u siebie.
Często jest tak, że tradycyjne media nie chcą z influencerami rozmawiać. Marketingowcy też są tacy, że oni nie chcą nas postrzegać w roli eksperta, bo twierdzą: „Taki młody, to co nam będzie gadał”.
To się trochę w przestrzeni ostatniego półtora roku zmieniło. Ludzie faktycznie już zrozumieli, że to jest ostatni gwizdek, żeby się dowiedzieć. Więc teraz coraz więcej propozycji przyjazdów na jakieś eventy się pojawia. Ja z miłą chęcią zawsze przyjeżdżam i zawsze jest to pro bono.
Co byś poradził markom? W jaki sposób tę komunikację kształtować, kiedy są to poważne firmy, robiące poważne rzeczy?
Oglądałem wasze filmiki. Jesteście takim fajnym przykładem jak to dobrze zrozumieć. Fajne jest to, co robicie i dobrze Wam to wychodzi. I to jest właśnie taki przykład, że wystarczy zacząć i chociaż starać się to w ogóle robić. Marki muszą pokazać swoją autentyczność, pokazać ten insight. Ludzie nie chcą już oglądać fajnych widoczków czy produktów, które są świetnie ustawione itd.
Generacje Z i Alfa oglądają, widzą reklamę, scrollują dalej. Marketing trzeba robić w taki sposób, żeby się po prostu ludzie zainteresowali. No i też można tego AI-a w jakiś sposób wykorzystać. Teraz nowe Google Velo wyszło i ludzie tworzą historie. Na przykład jest sobie chłopiec i celuje do pana, a ten pan się okazał jakimś…
Tak, tak, tak, terrorystą. Ja widziałem to wczoraj.
I nagle wylądowali i weszli do naszego salonu, gdzie zmieniamy samochody dla was. Jak zareklamować car detailing, jak tego jest masa? Trzeba się jakoś wyróżnić. No i w ten sposób, takimi filmikami, ludzie od razu zapamiętają jakoś ten detailing. Za tymi liczbami stoją osoby, które faktycznie przez to ich wybiorą.
Ja, jako Zetka, zobaczę taki film i mówię: „Kurde, no super. To ja chcę tam od razu iść. To jest świetna sprawa”. Jest taka ramenownia w Krakowie, która wykorzystała italian brainrot, czyli takie różne stworki, gdzie dany stworek mówi po włosku banialuki typu: „Babcia wyszła do szafy”.
No i ta ramenownia zrobiła tak, że się chłop przebrał za bombardiro crocodilo. Krokodyla, który jest bombowcem. On się przebrał i reklamował ten ramen. Zetki i Alfy mówią: „Kurde, ale super, nowoczesna, fajna. Rozumieją nas, chcemy tam pójść”. Mówi się, że już teraz marketingowcy powinni zrozumieć, jak działa generacja Z, bo oni wchodzą na rynek pracy i internetowy, ale to już było dawno. Oni już są na tym rynku. Teraz Alfy wchodzą na ten rynek. To ich trzeba jeszcze zrozumieć.
To już jest pokolenie faktycznie wychowane z tabletami. Ale to też jest plus dla nas, bo nad contentem tym nie trzeba myśleć. Nie potrzeba sztabu ludzi do tego. Wystarczy jedna osoba, która wykmini temat na 15 sekund TikToka, może nawet 10 i po prostu liczby same będą.
A powiedz mi właśnie, bo to jest ciekawe. Te przykłady, które podałeś, ja też je często widzę. To zazwyczaj jest reklama B2C, czyli jednak do konsumentów. A myślisz, że w reklamie w komunikacji B2B to prawo działa tak samo? Te zasady działają tak samo?
Wydaje mi się, że to jest temat do przegadania. Wiadomo, brandy też muszą mieć jakąś swoją komunikację ustaloną, bo to generacja Z i Alfa, to nie są jedyni użytkownicy. Mamy też milenialsów, mamy generację X, no i boomerów. I do nich też jakaś komunikacja musi dojść. Na konferencji, na której wczoraj byłem, przekaz telewizyjny miał tak naprawdę 80% dotarcia do tych widzów. Jak ludzie bardziej w telewizji siedzą, to uważają, że jak ktoś się tam pojawi, to faktycznie jest godny polecenia. Sam zauważam, po tym jak moi znajomi czy rodzina traktowali to, że nagrywam sobie w Internecie, mam tam jakieś cyferki i tak dalej, jako spoko rzecz, ale w momencie kiedy poszedłem do „Pytania na Śniadanie”, od razu był szał. Do tego stopnia, że gazety lokalne z Jarocina zaczęły się do mnie odzywać.
Bardzo się nad tym zastanawiamy, tworząc materiały, że okej z jednej strony staramy się robić je zabawnie i tak dalej, ale jednak mimo wszystko, zajmujemy się projektowaniem, zajmujemy się pozycjonowaniem, czyli raczej rzeczami dla biznesu. Nikt sobie z ulicy po prostu nie przyjdzie na zasadzie: „Zobaczyłem fajny filmik, to sobie teraz zaprojektuję coś u nich”, bo to nie jest takie spontaniczne jak pójście na ramen. I tu pytanie, czy to może zadziałać, jak myślisz?
Wydaje mi się, że może to zadziałać, bo ludzie o tym zaczynają rozmawiać. Z ciekawości też wejdą na tę stronę, a na tej stronie można merytorycznie działać.
Czyli to nie przeszkadza? Humor i merytoryka?
Chyba nie. Zwłaszcza że na TikToku około 80% treści, to są treści rozrywkowe. Ludzie tego szukają. Nie wchodzą na TikToka, żeby przeczytać ścianę tekstu. To ich nie interesuje. Tylko szukają krótkich treści i może jak coś się czasem pojawi, co ich zainteresuje, to przejdą dalej.
Marketing już nie działa w taki sposób, że ktoś po prostu pójdzie kupić ten produkt, tylko gdzieś tam zapala się nam lampka przy wyborze, że: „O, widziałem gdzieś coś tam, to może faktycznie kupię to, a nie to”.
Jest taki mechanizm psychologiczny, który tak działa, że rzeczy, które łatwiej sobie przypomnieć są postrzegane jako lepsze.
Tak, to jest to.
Okej, pytanie kolejne o Ciebie. Czy czujesz czasem presję bycia fajnym, zabawnym? Zawsze takim gotowym do nagrywania fajnych rzeczy, taki obowiązek trochę?
Jest duża presja na influencerze. Zresztą te wszystkie social media są takie, że jak nie nagrywasz 3 dni, to dostajesz czerwone wykresy. I to strasznie motywuje. Od poniedziałku do piątku robię te materiały. Weekend zostawiam tylko dla siebie. Nie wchodzę na socjale. Nie patrzę na cyferki. Odcinam się od tego totalnie.
Taki detoks trochę sobie robisz?
No też czasem brakuje, żeby pojechać na tydzień do lasu po prostu i o tym wszystkim zapomnieć. Teraz właśnie wakacje się na szczęście zaczęły, to zregeneruję się i będę robił dalej.
No właśnie, ten detoks mi właśnie przyszedł do głowy. Kierujesz materiały do młodych ludzi i też mówisz o tym (zresztą słusznie), że nie ma tej edukacji za bardzo. Myślisz, że to jest duży problem?
Oczywiście, dzieciaki nie wiedzą o netykiecie. Chociażby taki trochę przykład ostry, że jeżeli wyciekną jakieś zdjęcia mojej koleżanki i ja je podam dalej, no to ja też za to podanie dalej odpowiadam karnie. Ciekawy temat się nawinął ostatnio, jak byłem na konferencji w Warszawie o psychologii. Jeden pan się zgłosił i powiedział, że jest aktorem i że była ta ustawa o mowie nienawiści i co sądzimy o tym pomyśle. I faktycznie dobrym pomysłem by było to, że kiedy ktoś Cię obraża w internecie, to Ty wiesz, że to jest tam jakiś Jan Kowalski, a nie osoba za nickiem i awatarem. Naprawdę w momencie, kiedy ludzie są za tymi awatarami, czują się totalnie bezkarnie.
Czyli powinniśmy się logować dowodem?
Nie wiem, jak by to miało być rozwiązane. Jakieś pomysły są. Na pewno teraz od 1 lipca wejdzie to, że do wejścia na Facebooka, Instagrama, TikToka, dzieciaki będą się musiały logować na jakąś platformę, żeby potwierdzić tam swoją tożsamość. Algorytmy w Internecie są robione, żeby zmanipulować dorosłego człowieka, żeby on siedział na tej aplikacji, oglądał te treści, chłonął. A co dopiero dzieciak. On nie wygra z jakimś naukowcem z Doliny Krzemowej, który psychologicznie wie, jak wszystko ustawić tak, żebyś tam kliknął. Więc wydaje mi się, że jesteśmy w takim miejscu, że faktycznie ta większa kontrola powinna być w Internecie.
Widzę, co się dzieje. Chociażby taka platforma X, gdzie wchodzę, tylko żeby się powkurzać na ludzi. To, co tam się dzieje, to co tam jest wypisywane, to jak ludzie potrafią być obrzydliwi (tylko przez to, że są anonimowi, czują się bezkarni), to jest absolutnie nie do przejścia dla mnie.
Od ilu lat powinny być social media? Bo jest limit wieku, ale według Ciebie od kiedy jest bezpiecznie?
Dla mnie nawet i od dziesiątego roku życia. Tylko niech rodzice bacznie obserwują to, co ich dzieciak ogląda w Internecie. Często jest tak, że dają tableta i rób sobie, co chcesz. Faktycznie jest tak, że później nie ma nad tym kontroli i dzieje się, co się dzieje. Dzieciaki mają negatywne wzorce w Internecie i nad tym się nie zapanuje po prostu. Takich osób jak ja, które faktycznie dbają o bezpieczeństwo dzieciaków i stawiają jasno granice ze wszystkim, jest mało w Internecie. Reszta patrzy tylko przez pryzmat pieniądza.
Padły pieniądze, więc przejdźmy na chwilę do nich. Muszę Ci zadać bardzo niewygodne pytanie. Odpowiesz, w jaki sposób będziesz tylko chciał. Ile na tym wyciągasz? Ile zarabiasz na tym?
Miesięcznie?
No może i miesięcznie, jakkolwiek.
Zależy od współpracy. Zdarzają się, to jest taki przedział, średnio między pięćdziesiąt a osiemdziesiąt tysięcy.
Dobra, a powiedz mi, czy gdybyś nie zarabiał na materiałach, to przestałbyś w ogóle się tym zajmować?
Na pewno nie robiłbym tego w takiej dużej skali, jak robię teraz, ale tak. Ja miałem tak, że w 2021 roku rzuciłem swoje pierwsze studia, bo byłem na Politechnice na transporcie. Bardzo mi się nie podobały te studia. Rodzice mi powiedzieli, dobra no to jak chcesz iść na prywatną uczelnię, to sobie zarób na te studia. I to było bardzo fajne, że mi tak zrobili. To była lekcja dla mnie. Powiedziałem sobie: „Dobra, no to ja sobie zarobię na te studia i idę do pracy”.
I to też jeszcze był w ogóle początek roku 2021, gdzie hulała pandemia, ludzi zwalniali z fast foodów chociażby i ciężko było z pracą, ale ja ją znalazłem. No i tak naprawdę siedem miesięcy sukcesywnie zarobiłem na to, żeby pójść na uczelnię, na której też jesteś wykładowcą.
No właśnie, doszliśmy do tego, bo faktycznie znamy się z uczelni. To nie jest reklama, to nie jest materiał sponsorowany, ale faktycznie znamy się z Collegium Da Vinci, ze studiów właśnie. Także polecam, uczelnia ludzi ciekawych.
Dokładnie. Ja nie zarabiałem na początku z tego TikToka, wtedy nie było tam marek. Ja mimo wszystko, że chodziłem do tej pracy, to robiłem trzy filmiki dziennie. Teraz, nie chodząc regularnie do pracy 8 – 16, nie byłbym w stanie nagrać trzech filmików dziennie. Człowiek inaczej podchodzi, jak to jest for fun, a inaczej jak faktycznie z tego jest jakiś zarobek, masz wpływ na to co robisz i musisz brać odpowiedzialność za każdą rzecz, którą wrzucasz do Internetu.
I ta kariera, którą teraz robisz, to jest to docelowo, czym chcesz się zajmować, czy myślisz o różnych planach jeszcze innych?
Myślę. Jak mi się nie uda przed kamerą, to sobie po prostu pójdę za kamerę, bo ja lubię w ogóle ten klimat marketingu. Ostatnio się trochę zajmuję pozyskiwaniem influencerów do agencji, mnie ten temat jara i też lubię pomagać ludziom w tworzeniu. Jest kilku influencerów, którym pomogłem, jak mieli kryzys i oni przez to po prostu rozhulali się dalej. Wydaje mi się, że mam taki plan, chyba, nadal nagrywać. Spotykam bardzo dużo inspirujących ludzi, którzy już siedzą w tym 10-15 lat. Oni opowiadają, że są dołki, czasem mają fatalne wyświetlenia, nie mają pomysłu, ale nagle coś przychodzi, coś zaskakuje i wybuchają na nowo. To jest taki świat, że nie jest się wiecznie na topie. To taka sinusoida tak naprawdę cały czas. Raz jest się w dołku, a raz jest się tam na szczycie.
Udostępnij


